Jak dawniej wyglądała szkoła?

Dzisiejszym uczniom trudno sobie wyobrazić to jak szkoła wyglądała stosunkowo niedawno, bo zaledwie kilkanaście lat temu. Kręcą głową, śmieją się lub po prostu nie wierzą w opowiadania rodziców czy dziadków. A jak to wyglądało?

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, kiedy komputer miało co dziesiąte dziecko, a o telefonie komórkowym można było pomarzyć przy kupowaniu wyprawki do szkoły najważniejsze dla dzieci było to aby mieć fajny piórnik i pełno przyborów w środku. Zadania domowe odrabiało się w bibliotece korzystając z teraz już zapomnianych i zakurzonych encyklopedii. Nikt wtedy nie sądził, ze za kilka lat książki przestaną być podstawowym źródłem informacji. Wszystkie notatki wtedy przepisywało się ręcznie, ksero nie było tak ogólnodostępne jak teraz. Na przerwach nie siadano z głową w telefonie tylko grano w piłkarzyki, w gumę albo w zośkę, a przy lepszej pogodzie w klasy. Ferie zimowe były czasem kiedy dzieciaki schodziły się w jedno miejsce i jeździły na sankach, lepiły bałwana lub obrzucały się śnieżkami. Ogromnie popularne było wtedy wymienianie się kolorowymi kartkami z rożnymi postaciami starannie zbieranymi w segregatorach lub kartami z różnymi piłkarzami. Mimo, że nie było się non stop online i tak udawało się w wesoły i ciekawy sposób spędzać czas wolny.

Wystarczył kolorowy piórnik, kilkanaście kolorów kredek lub jak na tamte czasy niesamowity gadżet jak zegarek z kalkulatorem, żeby uczeń poczuł się szczęśliwy. Nie potrzebował najnowszego modelu telefonu komórkowego, markowych ubrań, tableta i innych niepotrzebnych pochłaniaczy czasy, które zwłaszcza w szkole przeszkadzają mu w skupieniu się na nauce. W sklepikach szkolnych królowała balonowa guma lub oranżady w proszku, które zjadało się prosto z torebki, bo wtedy najlepiej smakowały.

W dzisiejszych czasach mogłoby się wydawać, że w takich warunkach prowadzenie lekcji było o wiele trudniejsze. Nie jest to jednak prawda.